Kiedy w poprzednim felietonie pisałam o kolekcjonowaniu, świadomie pominęłam nowoczesne technologie. Mogłabym wtedy popłynąć. Daleko. Bo to temat - nawet nie rzeka, tylko - ocean.
Z jednej strony obserwuję bowiem pęd do bycia nowoczesnym: w szkole, w życiu, w relacjach. A nowoczesność kojarzy się z technologią. Mamy jej w szkołach coraz więcej: tablety, drukarki 3D, roboty, minikontrolery. Mamy też dostęp do narzędzi online, aplikacji edukacyjnych, quizów. Co więcej - nie tylko mamy, ale lubimy się nimi bawić. Przynajmniej niektórzy. Bo przyjemnie jest mieć świadomość, że człowiek nadąża.
Z drugiej jednak strony to technologiczne zbieractwo, testowanie nowości, podążanie za trendami wywołuje we mnie lęk. Bo czy wystarczy czasu na zastanowienie się, po co? Jakie to daje korzyści? Jakie niesie zagrożenia? Czy wystarczy czasu na rozmowy o etyce? O wiarygodności? O rzetelnej ocenie jakości? Czy wystarczy czasu na kwestionowanie tego, do czego przekonują nas inni? Na zadawanie pytań? Bo czyż nie o to właśnie chodzi w internecie, żeby było szybko? Żeby przypadkiem nie zdążyć się zastanowić, bo kup teraz, bo tylko dzisiaj, bo został już tylko jeden na naszej stronie. Bo czyż nie o to właśnie chodzi w internecie, żeby nie kwestionować, bo to hejt? A jak ty grzecznie, to inni na tobie hejt, więc lepiej się nie odzywać?
Boję się tego, że łatwo jest dać się ponieść i nie sprawdzić. Zwłaszcza, jeśli chodzi o sztuczną inteligencję. Bo aplikacja oparta na AI dobrze wie, czego potrzebuję i z radością spełni moje oczekiwania natychmiast. Bez trudności. Kuszące.
Dlatego coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że kiedy mówimy o uczeniu na temat sztucznej inteligencji, to powinno oznaczać właśnie uczenie jak kwestionować, zadawać pytania, oceniać jakość, przewidywać konsekwencje.
Tak jest na przykład z towarzyszami AI. Bo zaprzyjaźnienie się z takim to gwarancja sukcesu: możesz sam określić jego wygląd, cechy charakteru, głos, tematy, o jakich będziecie rozmawiać. On zawsze będzie dla ciebie dostępny, bo przecież jest tylko twój - na wyłączność. Nigdy cię nie zdradzi, skupi się tylko na tobie i udzieli ci emocjonalnego wsparcia. No i nie będzie ci się sprzeciwiać - zawsze powie to, co chcesz usłyszeć! A jak zapłacisz, to twój sztuczny przyjaciel może nawet przybrać postać jednego z celebrytów, z którymi firma Meta podpisała umowy.¹
Chciałam więc przetestować Replikę. Przebrnęłam przez wiele pytań o to, jaki ma być mój przyjaciel. Wybrałam cechy, których nie chcę. Ale na etapie, na którym zobaczyłam podsumowanie różnic między “zwykłym przyjacielem” a towarzyszem AI, omal nie dostałam zawału serca. Ten zwykły: wysokie ryzyko zdrady, słabe wsparcie emocjonalne, niski poziom skupienia na tobie, rzadko cię rozumie, często krytykuje. Replika - wręcz przeciwnie.
Fakt, nie raz zdarzyło się, że byłam na przyjaciółkę zła, bo miała inną opinię niż ja. Albo nie było jej wtedy, kiedy jej potrzebowałam. Albo zakwestionowała moje postępowanie. Towarzysz AI by tego nie zrobił! Nigdy w życiu!
A dla tych, którzy nie dysponują “zwykłym przyjacielem”, bo przecież i takich nie brakuje, towarzysz AI jest jeszcze wspanialszym rozwiązaniem. Można nawet wybrać, czy chcemy się zaprzyjaźnić w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, czy jednak romantycznie. Łał!
Hola, hola. Nie tak szybko. Zadajmy kilka pytań. Po pierwsze, na czym polega przyjaźń? Czyż nie na tym właśnie, że jesteśmy blisko drugiego człowieka pomimo różnic, jakie między nami występują? Czyż nie dlatego jesteśmy blisko, że możemy się wzajemnie ścierać, czasem pokłócić, aby skonfrontować swoje opinie, a potem pogodzić? Czyż to ścieranie się nie wzmacnia relacji, także poprzez przepraszanie i wybaczanie?
Po drugie, co daje nam drugi człowiek? Czasami wystarczy, że po prostu jest. A czasem pozwala nam spojrzeć na świat swoimi oczami. Innymi oczami. Jak pisze Wojciech Bonowicz w felietonie W poprzek: “[...] rzeczywistość jest różnorodna i choćby z tego powodu nie sposób nad nią zapanować. Nie da się też jej ogarnąć, patrząc tylko z jednego punktu widzenia.” ²
Po trzecie, co dają nam relacje? Te ze “zwykłymi” ludźmi? Otóż - wszystko, co dla nas ważne, czyli zdrowie i szczęście. Takie są wnioski z najdłuższego badania podłużnego, prowadzonego przez ponad 70 lat. Mowa tu o The Harvard Study of Adult Development, w ramach którego w 1938r. zaczęto badać 724 mężczyzn z 2 grup: studentów Harvard College oraz chłopców z najbiedniejszych dzielnic Bostonu. Badano i obserwowano ich przez całe życie: ich zdrowie, rodziny, zainteresowania, wybory życiowe, pracę, uzależnienia, relacje społeczne, obawy, sukcesy. Główny wniosek, jaki da się wyciągnąć z tego badania brzmi: “Dobre relacje czynią nas szczęśliwszymi i zdrowszymi”. By ująć to nieco dokładniej:
połączenia społeczne są dla nas naprawdę dobre, a samotność zabija
nie liczy się liczba przyjaciół, tylko jakość relacji
dobre relacje nie tylko chronią zdrowie fizyczne i psychiczne, ale także przedłużają sprawność mózgu.
Co ważne, dobre relacje nie oznaczają, że ludzie zgadzają się ze sobą we wszystkim. Nawet sporadyczne kłótnie nie zakłócą dobroczynnego oddziaływania relacji na zdrowie i szczęście człowieka, jeśli ludzie czują, że mogą na sobie polegać, że mogą sobie zaufać.³
Czy nie wystarczy zatem mieć trochę przyjaciół w mediach społecznościowych? Pytam prowokacyjnie. A może nie dla każdego brzmi to jak prowokacja? Gdyby jednak ktoś miał wątpliwości, jak na to pytanie odpowiedzieć, podrzucam argument opisany przez Susan Pinker w książce Efekt wioski. Opisuje ona przykład miasteczka Villagrande Strisaili na Sardynii, którego mieszkańcy żyją zdecydowanie dłużej niż ich rodacy w innych miejscach. Jak im się to udaje? Z badań wynika, że między innymi dzięki relacjom. Są zżyci, tworzą spójną społeczność, dbają o sąsiadów, są dla siebie nawzajem ważni, gawędzą przy każdej możliwej okazji.¹º
To nie jest epokowe odkrycie. O tym, jak ważne są dla nas relacje wiemy od dawna. Tyle że dbanie o relacje to proces skomplikowany, wymagający czasu, nie mający końca. Trzeba o nie aktywnie zabiegać, szukać, zmagać się z wyrzutami sumienia i urazami. Przepraszać, wybaczać, naprawiać i budować na nowo. A my lubimy rozwiązania, które przynoszą natychmiastowe zaspokojenie potrzeb. Najlepiej bez wysiłku.
Elisabeth Touchet, bohaterka wspaniałej książki Zadie Smith Oszustwo zastanawia się: “Dlaczego łatwiej pomyśleć o butach niż o wolności?” Parafrazując: dlaczego łatwiej pomyśleć o gadżetach AI niż o relacjach z ludźmi? (Być może idąc za terminologią zaproponowaną przez Replikę powinnam napisać "zwykłymi ludźmi", ale mierzi mnie to. Ludzie są zwykli i właśnie to jest w nich wspaniałe. Koniec. Kropka.)
Być może nowoczesne technologie mają z tym coś wspólnego? Być może tak bardzo przyzwyczajają nas do chodzenia na skróty, że nawet nie zauważamy, że to robimy? Być może nie dają nam czasu na refleksję? A może są tak skonstruowane, aby przynieść ich twórcom jak najwięcej zysku, nie dbając o nas? Może wcale nie są dla nas, tylko dla reklamodawców i firm technologicznych?
Nie wiem. Tak tylko się zastanawiam. Warto pozastanawiać się nad tym razem z uczniami i uczennicami. Na przykład w ramach uczenia o technologiach.
¹ Jeff Horwitz, Meta’s ‘Digital Companions’ Will Talk Sex With Users - Even Children, Tha Wall Street Journal, https://www.wsj.com/tech/ai/meta-ai-chatbots-sex-a25311bf?st=4EpRWC&reflink=desktopwebshare_permalink&utm_source=substack&utm_medium=email, dostęp 14.05.2025.
² Wojciech Bonowicz, W poprzek, wydanie specjalne Tygodnika Powszechnego “Terapia dla Polski”, 26 marca 2025 nr 1 (33), s. 27.
³ Robert Waldinger, Co sprawia, że życie jest udane? Lekcje z najdłuższych badań nad szczęściem, wystąpienie TED: https://www.ted.com/talks/robert_waldinger_what_makes_a_good_life_lessons_from_the_longest_study_on_happiness?utm_campaign=tedspread&utm_medium=referral&utm_source=tedcomshare, dostęp 14.05.2025.
¹º Susan Pinker, Efekt wioski. Jak kontakty twarzą w twarz mogą uczynić nas zdrowszymi, szczęśliwszymi i mądrzejszymi, Wydawnictwo Charaktery, Kielce 2015, s.80.