Zaczynam warsztaty z uczniami i uczennicami szkoły podstawowej. Szkoła wyznaczyła mi salę używaną zwykle na apele i zebrania. Z przodu stoją rzędy krzeseł, na końcu jest kilka kanap i duży stół. Nauczycielka, która przyprowadziła uczniów posadziła ich na krzesłach. Jednak, mając zamiar wprowadzić miłą atmosferę, w której dobrze będzie nam się rozmawiało, zaprosiłam dzieci na kanapy. Zresztą i tak będziemy potrzebować stołu do pracy w grupach, a tylko tam był stół.
Uczniowie zachwyceni rzucili się na kanapy, nauczycielka pokręciła głową. Przemknęła mi myśl, że powinnam była najpierw z nią porozmawiać, ale było już za późno. Rozpoczęłam warsztaty. Co chwilę jednak musiałam dzieci uspokajać, bo przepychały się i gadały siedząc bardzo blisko siebie. Kiedy nadszedł moment dobrania się w grupy zaczęły się kłótnie – nikt nie chciał opuścić swojego miejsca na kanapie. Wiedziałam, że te warsztaty są dla dzieci atrakcyjne – realizowałam je w wielu miejscach, zawsze z dużym zaangażowaniem uczniów i uczennic. Tu jednak miałam w ich trakcie sporo problemów. Zrobiliśmy, co było zaplanowane, ale kosztowało mnie to dużo więcej wysiłku niż zwykle.
Po wszystkim przeanalizowałam, gdzie zrobiłam błąd. Właściwie popełniłam ich kilka. Po pierwsze, nie znałam tych uczniów, więc zanim arbitralnie podjęłam decyzję o przeniesieniu się na kanapy, powinnam była skonsultować to z nauczycielką, która ich znała. Po drugie, przed warsztatem powinnam była upewnić się, że szkoła przygotowała salę, w której da się pracować w grupach – takie informacje zawsze piszę w mailu, ale nie wszyscy czytają maile, a nawet po przeczytaniu łatwo coś przegapić. Po trzecie, przed warsztatami prowadziłam dla uczniów wykład. Słuchali bardzo uważnie, zadawali pytania. Na tej podstawie założyłam, że ten temat gra im w duszy i wejdą w warsztaty jak w masło. Już wiecie, że tak nie było.
W tym numerze newslettera:
1. Błędy leżą w naturze
2. Błędy potrafią mówić
3. Dlaczego tak bardzo nie lubimy błędów
4. Jak nauczyć się doceniać błędy
Boimy się popełniania błędów. Takie podejście jest powszechne w naszej kulturze: błąd oznacza porażkę. Tyle że … to podejście jest niezgodne z naturą. Otóż natura sama popełnia błędy - są nimi np. mutacje genów. Na mutacjach przecież opiera się ewolucja, więc to dzięki błędom powstał myślący człowiek taki, jakiego widzimy, kiedy patrzymy w lustro. Dzięki błędom w kopiowaniu sekwencji DNA natura sprawdza różne warianty genów, bo może któraś mutacja będzie lepiej dopasowana do panujących w danym środowisku warunków. Czyli natura testuje różne rozwiązania, a testowanie z założenia oznacza: “coś się sprawdzi, a coś nie”. [Brożek]
Błędów pełen jest też … sam człowiek, a zwłaszcza jego umysł. Różne błędy myślenia są często związane z pragnieniem, aby wszystko zrozumieć. Tyle że świat jest bardzo skomplikowany, nie jesteśmy w stanie nawet dostrzec wszystkich czynników, a co dopiero je zrozumieć. Dlatego upraszczamy. Każde uproszczenie zawiera w sobie jednak ryzyko błędu. Przykładem takiego zjawiska jest błąd narracji, który polega na budowaniu opowieści o jakimś wydarzeniu, opartej na podsumowaniu informacji i wyciągnięciu wniosków - z pominięciem faktu, że przecież nie mamy dostępu do pełnego zrozumienia zjawiska, redukujemy jego wielowymiarowość. Lubimy zwięzłe historie zastępujące skomplikowaną prawdę. [Taleb, s.131] Świetnym przykładem tego jest zapraszanie do mediów komentatorów wydarzeń politycznych czy sportowych. Podają oni swoje interpretacje dlaczego stało się właśnie tak, jak się stało, my ich chętnie słuchamy, bo daje nam to poczucie zrozumienia. Ale poczucie zrozumienia a zrozumienie to dwie różne rzeczy. W rzeczywistości te wyjaśnienia niczego nie tłumaczą, gdyż ignorują wiele innych, trudniej dostrzegalnych czynników, jak np. sytuacje, do których nie doszło (i być może dlatego stało się tak, jak się stało).
A jednak to właśnie błędy pozwalają nam się uczyć, doskonalić procesy. Bez błędów (a przynajmniej bez ich dostrzeżenia) uczenie się nie byłoby możliwe - tu odsyłam do newslettera z lutego’25, w którym przywołałam teorię Stanislasa Dehaene o czterech filarach uczenia się: wszak testowanie jest jednym z nich. Świetnie obrazuje to przykład golfisty, który trenuje uderzenia na strzelnicy golfowej, bacznie obserwując, gdzie spadnie piłka i korygując uderzenia tak, aby spadała coraz bliżej dołka. A gdyby trenował w nocy i nie widział, gdzie spada piłka? Byłby w stanie poprawić swoje uderzenia? [Syed, s.79]
Na szczęście są na świecie systemy, które są tego świadome. Uczenie się na błędach zostało w nich wbudowane w cały system pomagając mu osiągnąć sukces. Świetnym przykładem takiego podejścia jest branża lotnicza, w której - dzięki danym z czarnych skrzynek montowanych w samolotach - można dokładnie przeanalizować każdy wypadek, ale też usterki nie prowadzące do wypadków. Po tych analizach wprowadza się poprawki do systemów (technicznych, ale i międzyludzkich), aby w przyszłości uniknąć tego błędu.
Błędy potrafią mówić i to całkiem mądrze. Trzeba tylko chcieć ich posłuchać. Zacznijmy zatem traktować błędy jako źródło informacji. Niby to oczywiste, a zarazem tak trudne w codziennym funkcjonowaniu przepełnionym emocjami…
Błędy, które popełniamy zazwyczaj dają nam informację o tym, że:
W przykładzie, od którego zaczęłam ten tekst, z błędu dowiedziałam się o luce w mojej wiedzy (nie znałam uczniów i uczennic), niewystarczającym przygotowaniu (nie upewniłam się, że sala będzie wygodna do pracy w grupach) oraz źle oceniłam sytuację (założyłam, że młodzież interesuje się tym tematem na bazie ich zaangażowania podczas wykładu).
O czym mogą informować błędy na sprawdzianie w szkole? Często traktujemy je jako lukę w wiedzy: uczeń się nie nauczył. Osobie z zewnątrz trudno byłoby pewnie uzyskać inne informacje. Ale nauczyciel ma inny wgląd - zna ucznia, więc wie, z czym ma problemy; obserwuje go podczas sprawdzianu; często też zna jego sytuację pozaszkolną, np. rodzinną albo obciążenie innymi obowiązkami (jeśli to np. młody muzyk, który poświęca godziny na naukę gry na instrumencie, a od czasu do czasu koncertuje). Wiedząc to wszystko i chcąc razem z uczniem przeanalizować błędy na sprawdzianie, możemy dojść do wniosku, że uczeń nie ma luk w wiedzy, ale bardzo się stresował na sprawdzianie i nie był w stanie przywołać z pamięci odpowiedzi na pytania. Albo był zmęczony, bo wczoraj do późna brał udział w koncercie kilkadziesiąt kilometrów od miejsca zamieszkania. Albo nie zrozumiał polecenia, bo przeczytał je pobieżnie, od razu mu się z czymś skojarzyło i zaczął pisać wypracowanie … nie na temat. A może faktycznie ma lukę w wiedzy, warto jednak zastanowić się, dlaczego. Czy to wynika po prostu z ‘olania sprawy’ i nie uczenia się? Czy może próbował się uczyć, ale robił to nieefektywnie i miał tylko poczucie wiedzy? Albo źle zaplanował proces uczenia się i zabrakło mu czasu?
Wszystkie te informacje są wartościowe i warto je wykorzystać, aby usprawnić proces uczenia się w przyszłości. Przynajmniej w tych obszarach, w których jest to możliwe (koncertu raczej nie przesuniemy, ale możemy mieć świadomość, że jeśli zaraz po koncercie mamy sprawdzian, to prawdopodobnie potrzebujemy umówić się z nauczycielem na inny termin pisania sprawdzianu). Na tym właśnie polega edukacja - nie na wrzucaniu do pamięci kolejnych garści informacji, tylko na poświęcaniu czemuś uwagi, budowali modeli neuronalnych i testowaniu ich. A potem wyciąganiu wniosków i poprawianiu tychże modeli.
A już prawdziwym mistrzostwem jest uczenie się nie tylko na błędach popełnianych przez siebie, ale także przez innych ludzi. Jak to ujęła Eleanor Roosevelt: „Ucz się na cudzych błędach. Nie będziesz żyć dość długo, by popełnić wszystkie samemu”. [Syed, s.50]
To temat bardzo skomplikowany. Upraszczając go, mogę wpaść w błąd narracji 😉. Ale spróbuję podać przynajmniej kilka czynników, które przyczyniają się do naszej nienawiści (a może ślepoty?) wobec błędów.
Po pierwsze, człowiek to istota społeczna. Potrzebujemy grupy, aby przetrwać. Grupa (plemię) daje ochronę przed wrogami, pozwala uczyć się od siebie nawzajem, dzielić obowiązkami i korzystać ze zróżnicowanych umiejętności. Ten instynkt społeczny uwidacznia się już od narodzin - noworodki bardziej skupiają wzrok na ludzkiej twarzy niż na innych kształtach. [Hansen, s.120] A skoro zależy nam na byciu w grupie, jesteśmy w stanie dopasować się tak, aby grupa uważała nas za przydatnych. Przydatni są ci, którzy potrafią robić różne rzeczy. A skoro potrafią, to niekoniecznie kojarzy nam się to z błędami.
Po drugie, każda społeczność, w której funkcjonujemy ma swoją kulturę. Czasami, niestety, jest to kultura perfekcjonizmu, która bywa jednocześnie kulturą piętnującą porażki. Wtedy błędów należy się bać, ukrywać je, gdyż za błędy spotyka nas kara. Błędy uznawane są za przejaw słabości, nieumiejętności czy nieuwagi. I co najgorsze - ta kultura przeważa w tak wielu społecznościach, że zdarza nam się zapomnieć, że może być inaczej. Że perfekcjonizm może być zamieniony na mistrzostwo w rozumieniu dopracowywania procesu, “stawania się” a nie “bycia” mistrzem.
Nie bez znaczenia zapewne jest to, że dyskurs publiczny skupia się na sukcesach. Nagradzani i pokazywani są ludzie, którym się coś udało, podjęli decyzję, która przyniosła profity im albo innym ludziom, wykazali się odwagą itp. I nie ma w tym nic złego, gdyby nie fakt, że w debacie publicznej rzadko wspomina się o tym, że ktoś ciężko zapracował na ten sukces, popełniając po drodze błędy i ucząc się z nich. Słyszę to zresztą od dzieci podczas warsztatów: “wystarczy nagrać viralowy filmik i już człowiek staje się sławny”. Czasem faktycznie tak się udaje, ale zdecydowanie powinniśmy pokazywać, że na jeden udany filmik składają się setki nieudanych. Że nic nie przychodzi łatwo i aby osiągnąć sukces, trzeba najpierw się uczyć, także na błędach.
Jest jeszcze jedna trudność: uczenie się na błędach jest czasochłonne, wymaga testowania, refleksji, modyfikowania. A przecież tak bardzo brakuje nam czasu… Dzisiejsza kultura często wymaga od nas robienia rzeczy szybko, odhaczania zadań, bo przecież zaraz wpadną kolejne i trzeba zrobić dla nich miejsce. Zabezpieczenie czasu na refleksję jest niczym walka z całym światem! Nie zawsze mamy siły, aby walczyć.
Coraz częściej mówi się w edukacji o tym, że błędy kształcą. A jednak często pozostajemy na poziomie haseł. Pustych. Bo piękne hasła trudno jest wcielić w życie w warunkach, w jakich funkcjonujemy. Nauczenie się uczenia się na błędach to długa i kręta droga. Co możemy robić?
Przede wszystkim musimy rozumieć, że - jak pisze Matthew Syed w świetnej książce Metoda czarnej skrzynki: “[…] uczenie się na błędach wymaga spełnienia dwóch warunków. Pierwszym z nich jest wdrożenie odpowiedniego systemu. Błędy są swego rodzaju rozdźwiękiem pomiędzy naszymi oczekiwaniami a rzeczywistością. […] Wszystkie takie systemy bazują na mechanizmach ułatwiających uczenie się i autokorektę. Mimo to nawet najbardziej przyszłościowy i najmisterniej skonstruowany system nie sprawdzi się, jeśli wykształcona siła robocza, która w nim operuje, będzie zatajać kluczowe informacje. Drugim warunkiem jest więc zmiana nastawienia całej kadry. Siłą nauki nie jest więc sama metoda, ale metoda w połączeniu z odpowiednią mentalnością.” [Syed, s.87-88]
Dlatego warto zacząć od siebie - przyjrzeć się swojemu podejściu do błędów, jeśli tego nie robimy -zacząć dostrzegać własne błędy, analizować je i na ich podstawie modyfikować swoje zachowanie. Kiedy już sami ukształtujemy odpowiednią mentalność, możemy przyjrzeć się otoczeniu (klasom, które uczymy; szkole; firmie). Jakie warunki panujące w otoczeniu sprzyjają uczeniu się na błędach, a jakie je utrudniają? Jakim językiem operujemy? Na co mamy wpływ? Co chcemy zmienić? Jak możemy to zrobić?
To praca nad mentalnością. Trzeba też wdrożyć pewne zasady w system (jako system można tu rozumieć całą szkołę albo swoje nauczanie - to, na co realnie mamy wpływ). Tu pomogą nam pewne metody.
1.Agregacja zysków marginalnych (brzmi poważnie, ale to prosta sprawa). Chodzi tu o to, aby dane działanie rozbić na mniejsze kroki i pracować nad każdym z osobna. I chociaż może się wydawać, że poszczególne drobne aktywności mają niewiele wspólnego z celem ogólnym, to po zsumowaniu wszystkich drobnych usprawnień otrzymuje się olbrzymią poprawę. [Syed, s.258] Łatwiej jest zobaczyć i poprawić błędy w drobnych działaniach niż w wielkim i długotrwałym projekcie. To się może przydać zarówno w procesie uczenia się jak uczyć się na błędach (uff…), jak i w wielu innych zadaniach, np. praca nad efektywnością uczenia się albo opanowywanie nowej umiejętności.
2.Analiza premortem, czyli próba przewidzenia możliwych błędów w realizowanym zadaniu. Można to ująć tak: “Wyobraźmy sobie, że minął rok. Wdrożyliśmy plan, który w tej chwili mamy przed sobą. Rezultat okazał się katastrofą. Dajmy sobie 5-10 minut, żeby krótko napisać, jak doszło do tej katastrofy”. A kiedy już przewidzimy błędy i niesprzyjające nam czynniki, możemy zaplanować, jak sobie z nimi poradzimy. Ta metoda pozwala oswoić się z tym, że błędy się trafiają, a właściwie - popełniają. No, może nie same. Ale myślenie o nich do przodu pozwala zobaczyć je jako coś normalnego. [Kahneman, s.353]
3.Lean startup, czyli szczupły start-up (znowu brzmi poważnie) to koncepcja szybkiego weryfikowania pomysłów. Jest oparta na eksperymentowaniu, tworzeniu prototypów i testowaniu ich, aby udoskonalać kolejne wersje. [Syed, s.215] Króluje tu zasada “lepiej od razu dowiedzieć się, co nie działa, niż włożyć w przygotowanie czegoś mnóstwo wysiłku i potem mieć poczucie porażki”. Czyli projektuję prototyp (np. własnego procesu uczenia się albo prezentacji), testuję go (np. pokazuję swoją koncepcję nauczycielowi), analizuję co działa, a co nie i wprowadzam poprawki. Tu duże znaczenie ma sprytne podejście psychologiczne, bowiem w lean startup wręcz chodzi o to, aby popełnić błędy (od razu, a nie na koniec procesu). A to pięknie zmienia system, ale też naszą mentalność.
4.Policz do 10 - ta uniwersalna metoda pomaga nam ochłonąć, wyregulować nieco emocje i spojrzeć na własne działanie chłodno. Mamy wtedy większą szansę dostrzec, czy przypadkiem właśnie nie popełniamy błędu. Działając w emocjach poddajemy się dysonansowi poznawczemu, który sprawia, że ze wszystkich bodźców, które do nas docierają wybieramy tylko te, które potwierdzają naszą hipotezę. A im bardziej uzależniamy poczucie własnej wartości od tego, czy mamy rację, tym skłonniejsi jesteśmy przeinaczać dowody na niesłuszność naszych decyzji. [Syed, s.125] W takiej sytuacji nie dotrze do nas, że właśnie popełniamy błąd, gdyż nasz umysł wyłącza się na sygnały, które to zwiastują. I to nie świadczy o naszej słabości - to głęboko zakorzeniony mechanizm ludzkiej psychiki. Mamy go wszyscy.
Mam nadzieję, że te metody pomogą Wam oraz Waszym uczniom i uczennicom pracować z błędem, oswajać się z nim i lepiej się uczyć, stawać się mistrzami. Jedno jest pewne - to praca na całe miesiące, a nawet lata. Zwłaszcza, jeśli funkcjonujemy w środowisku, które piętnuje błędy. Mimo to warto. Trzymam kciuki.
Brożek Bartosz, Pochwała błądzenia, https://www.wielkiepytania.pl/article/pochwala-bladzenia/, dostęp 28.05.2025.
Hansen Anders, Wyloguj swój mózg. Jak zadbać o swój mózg w dobie nowych technologii, Wydawnictwo Znak, Kraków 2021.
Nassim Nicholas, Czarny łabędź. Jak nieprzewidywalne zdarzenia rządzą naszym życiem, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2020.
Syed Matthew, Metoda czarnej skrzynki. Zaskakująca prawda o nauce na błędach, Wydawnictwo Insignis Media, Kraków 2017.