men's black long-sleeved top
06 września 2025

Wartości z podręcznika

Wartości to Słowa Ostentacyjnie Pisane Wielką Literą, jak Życzliwość, Patriotyzm czy Honor. Wydają się takie poważne i wielkie. Jak pomniki ze spiżu. Tyle że zupełnie gubią znaczenie w obliczu polaryzacji. Skoro dorośli różnie rozumieją znaczenie tych słów, jak możemy przekazywać je młodym ludziom? Pamiętam, jak kiedyś podczas pierwszego zebrania w nowym roku szkolnym przedstawiałam rodzicom mój plan działań wychowawczych. Jedna z mam wczytała się uważnie, po czym zapytała, co rozumiem przez słowo “Tolerancja”? Musiałam się tłumaczyć. Ostrożnie. Żeby potem nie patrzyła mi na ręce, bo to ograniczyłoby moją Wolność, czyli to co najbardziej ceniłam w pracy nauczycielki.

Do uczenia wartości przydają się specjalne podręczniki, a przynajmniej ich fragmenty. Albo starannie dobrane lektury na języku polskim. Są też różne Okazje: rocznice, święta, akcje, np. akcja sprzątania świata albo Dzień Ziemi. To trochę tak, jakbyśmy każdego dnia żyli sobie wygodnie, ale tego Szczególnego Dnia przypominamy sobie, że trzeba założyć sztywny i niewygodny mundur. I pokazać, ile tej wartości mamy w sobie. A właściwie pokazać, że ją mamy. Bo wtedy wartości są odmieniane przez wszystkie przypadki. Ttrafiają nawet na sztandary. I powiewają na wysokim maszcie, żeby wszyscy widzieli.

A może zamiast używać Słów Ostentacyjnie Pisanych Wielką Literą w podręcznikach lepiej jest uczyć dzieci o wartościach w praktyce? Na przykład ucząc o Godności możemy mwić o tym, że kiedy robimy zakupy w supermarkecie, to może i jest taniej w sensie finansowym, ale płacimy przecież sobą: stajemy się częścią biomasy, anonimowymi konsumentami, zamiast panią Krysią, która tak lubi kruche ciasteczka z cukrem, czy panem Stasiem, który każdego ranka przychodzi po świeże bułeczki dla żony i zawsze chętnie gawędzi z panią sprzedawczynią. Że wtedy odcinamy się od naszej społeczności lokalnej, przestajemy wspierać miejscowych przedsiębiorców, za to dajemy przyzwolenie na masową produkcję towarów o niskiej jakości. Że każda decyzja wiąże się z jakimiś konsekwencjami, nic nie ma za darmo, chociaż to “darmo” nie zawsze jest związane z pieniędzmi. 

Albo o tym, że o Polskę trzeba dbać wszędzie i zawsze, nie tylko od święta i nie tylko w muzeum albo przy pomniku uwieczniającym wydarzenie historyczne. Że Polska to też przydrożne rowy, zaułek za garażami i pociąg stojący na bocznicy. I że o przyrodę trzeba dbać nie tylko w Dzień Ziemi albo jak trwa akcja Sprzątanie Świata, ale także na spacerze ze znajomymi czy na majówkowym grillu na działce. A jak w okolicy nie ma kosza na śmieci to niekoniecznie dlatego, że gmina nie dba o mieszkańców, tylko może dlatego, że ktoś musiałby stąd te śmieci wywozić, a to kosztuje. I jak nie ma kosza to znaczy, że muszę te śmieci ze sobą zabrać i wyrzucić w innym miejscu. 

Z tym dbaniem o przyrodę może byłoby w Polsce lepiej, gdybyśmy w szkole mniej czasu spędzali ucząc się o przyrodzie z książek, a częściej chodzili na łąkę albo do lasu obserwować. Oczywiście nie mówię o niedźwiedziach czy wilkach, ale rodzime ptaki, owady albo flora ekosystemu, który mamy w okolicy szkoły. To obserwowanie wcale nie jest oczywiste - trzeba być cierpliwym, zachowywać się cicho, skupić się przez dłuższy czas.  Łatwo jest rozpoznać kwiatek, kiedy mamy zdjęcie i 3 lub 4 nazwy do wyboru. Ale w rzeczywistości ta roślina może wyglądać nieco inaczej: może być zwiędnięta, albo mieć nieco inny kolor, albo nie w pełni rozwinięte kwiaty. I jak ją wtedy rozpoznać? A przecież właśnie o to chodzi, aby umieć ją rozpoznać w jej środowisku naturalnym, a nie na zdjęciu. No i jeszcze te drobne żyjątka! Obserwowanie przyrody może być uciążliwe, zwłaszcza dla kogoś, kto niezbyt pewnie czuje się w obecności komara, pająka albo mrówki, albo kilkuset mrówek. 

Ale do lasu nie wywożą śmieci ci, którzy tam spacerują. Tak mi się wydaje. Chociaż w sumie nie wiem, bo przecież tych, co wywożą rzadko da się złapać, więc nie wiadomo, kto to. Na stronie Lasów Państwowych czytam, że “każdego roku leśnicy usuwają z lasów tyle śmieci, że wypełniłyby one tysiąc wagonów kolejowych – 100 tys. m³.”¹ Ale 88% Polaków uważa się za patriotów.² To pewnie ktoś z tych pozostałych 12% zaśmieca lasy… A może jednak coś jest nie tak z uczeniem o Patriotyzmie? Albo o przyrodzie?

Wbrew pozorom Patriotyzm to nie jest trudny przypadek. Okazji do trenowania Patriotyzmu jest w szkole dużo. Znacznie trudniej jest z Wolnością. No bo jak uczyć o Wolności w szkole, która tej Wolności nie daje? To system narzuca czego, kiedy i jak dzieci mają się uczyć. No i z kim, bo nikt sam nie wybiera klasy do której zostaje przydzielony. A edukacja jest przecież obowiązkowa od 7 aż do 18 roku życia.³ Istnieje wprawdzie coraz więcej opcji szkół “poza systemem”, jest też edukacja domowa. Ale i tak wszyscy muszą się uczyć tego samego materiału, a potem przystąpić do tego samego egzaminu ósmoklasisty i matury. To się nazywa standaryzacja. Przez małe “s”. 

Na szczęście Wolność nie jest przypadkiem beznadziejnym. Bo możemy przecież rozmawiać z uczniami o tym, czym w ogóle jest Wolność. Czy człowiek wolny to taki, który może zawsze robić to, na co ma ochotę? Jak wyglądałby świat, w którym każdy robiłby to, co chce? Jak byśmy funkcjonowali w klasie, w której każdy siedzi tam, gdzie chce; mówi, co chce; robi, co chce? Czy taka nieograniczona Wolność jest w ogóle możliwa? Czy przymus jest zawsze przeciwieństwem Wolności? Jakie są granice Wolności? Dlaczego w niektórych sytuacjach ludzka Wolność jest ograniczana? Czy w internecie panuje Wolność? Kto i jak ją ogranicza? Po co? 

Ciekawa może być rozmowa o tym, co jest potrzebne do Wolności. Jakie uwarunkowania zewnętrzne, a jakie wewnętrzne? Bo przecież to też zależy od nas samych czy umiemy w Wolność. Bo żeby podejmować decyzje, świadomie, z Wolnością, trzeba np. rozumieć swoje potrzeby. I umieć przewidzieć konsekwencje swoich decyzji. Ale też wiedzieć, jakie przekonania mną kierują i skąd te przekonania się wzięły. 

Można też szukać Wolności w swoim otoczeniu. Pamiętając, że istnieje nie tylko Wolność do, ale też Wolność od. Na przykład Wolność do wyboru zabawy w czasie przerwy albo na świetlicy, do wyrażania własnych poglądów o lekturze albo o zachowaniu bohatera. Jest też Wolność do wyboru przedstawicieli Samorządu Uczniowskiego. Albo do wzięcia udziału w jakimś wydarzeniu czy do wyrażania siebie (ta ostatnia może nie zawsze, ale w szkole ponadpodstawowej raczej tak). Jest też bardzo ważna Wolność do popełnienia błędu. A przynajmniej powinna być. I w wielu szkołach jest. Ale nie w każdej. Jeśli nauczycielka wykorzystuje metodę projektu, to wtedy tej Wolności do jest całkiem sporo: można samodzielnie zdefiniować cel, wybrać sposób pracy i przedstawienia efektów, czasami nawet temat projektu można wybrać. 

Poza tym jest Wolność od rywalizacji, od bycia osądzanym, od ingerencji w życie prywatne, od przemocy, od różnego rodzaju przymusu - nie każdego, ale jednak. W sumie nie tak źle z tą Wolnością w szkole. Jak się jej człowiek dokładniej przyjrzy, to zaczyna się zastanawiać, czy ona przypadkiem nie mieszka w głowie. Tak, jak i ograniczenia mieszkają w głowie. Bo przecież podstawa programowa zostawia jakieś możliwości doboru konkretnych treści. Chyba że ktoś polega na podręczniku, a nie na podstawie. Wtedy z Wolności wyboru treści szczegółowych skorzystali autorzy podręcznika, a nauczyciel może (ale przecież nie musi, bo też ma sporo Wolności) realizować to, co w podręczniku. 

Nauczyciel może też sam wybierać metody, jakimi pracuje. Może po swojemu ustawić stoliki w sali, np. do pracy grupowej. I co z tego, że koleżanka wchodząca po nim do tej sali psioczy, że to nie tak być powinno? Gdzie jest napisane, że stoliki mają być ustawione w równych rzędach? Niech każdy ustawia sobie tak, jak mu pasuje.

Dyrekcja też ma sporo Wolności w tym, jak zarządza szkołą, z jakiego dofinansowania korzysta, jakich dokumentów wymaga od swoich pracowników. I czy każe im kolekcjonować certyfikaty, czy się szkolić. Bo to nie zawsze oznacza to samo. Zresztą, jak mawiała Meret Oppenheim “Wolność nie jest dana nikomu, trzeba ją sobie wziąć”¹¹. Nawet jeśli system nas krępuje, możemy zawalczyć o tę wartość. 

A jak jest z rodzicami? Gdzie leży ich Wolność? Być może oni mają tej wartości najwięcej, ale nie zawsze są tego świadomi. I być może to właśnie oni czasami najbardziej ograniczają Wolność dziecka. Rodzice mogą na przykład stawiać w centrum uwagi swoje dziecko albo jego oceny. Kiedy po szkole pytają “Co dostałeś z klasówki?” zamiast “Jak ci minął dzień?” Albo porównują: “A co dostała Marysia? A Robert? Dlaczego ty nie dostałeś szóstki?” 

Rodzice też mają Wolność do zaufania swojemu dziecku. Oczywiście, dzieci są różne: jedne są bardziej, inne mniej samodzielne. Ale każde zasługuje na zaufanie w takim zakresie, na jaki jest gotowe. Ale musi przynajmniej mieć szansę przetestować jakąkolwiek Wolność. Będąc zamkniętym w złotej klatce, z pełną kontrolą rodzicielską, udostępnioną lokalizacją i planem zajęć wypełnionym od pierwszej do ostatniej minuty dnia nie ma jak testować ani samodzielności, ani wolności.

Z Wolnością kojarzy się, a przynajmniej powinna, Odpowiedzialność. Bo jeśli podejmuję jakąś decyzję korzystając z mojej Wolności, to muszę też ponieść konsekwencje tego wyboru. Muszę zmierzyć się z porażką albo cieszyć z sukcesu. Ale jak dziecko ma trenować Odpowiedzialność, kiedy dziennik elektroniczny komunikuje nauczyciela z rodzicem? Bezpośrednio. Czyli bez pośrednictwa dziecka. Dziecko nie ma okazji przyznać się rodzicom do gorszej oceny ani pochwalić dobrą, bo dziennik robi to za nie. Dziecko nie musi też pamiętać o przyniesieniu kasztanów, bo wiadomość została już dawno wysłana przez dziennik. W przypadku uwagi o złym zachowaniu też nie ma Odpowiedzilności. Jest tylko kara. A to nie to samo. 

Dużo o tej Wolności. Od razu widać, że to dla mnie ważne. Ale dla Ciebie może ważniejsza jest Autentyczność? Albo Prawda? A może Duchowość? Na każdą z tych wartości jest w szkole miejsce. Pod warunkiem, że chociaż chwilę się nad tą wartością zastanowimy i przełożymy ją na codzienne życie. Zastanowimy się nad tą wartością, ale też nad tym, jak ona wyraża się w nas samych. Bo dzieci uczą się przez modelowanie zachowań. Nie przez słuchanie o zachowaniach. 

 


¹ Dorota Święcka, Śmieci są nadal problemem w lasach, 1.02.2022, https://www.lasy.gov.pl/pl/informacje/aktualnosci/smieci-ciaglym-problemem-w-lasach, dostęp 3.05.2025.

² Komunikat z badań “Patriotyzm Polaków”, CBOS, nr 105/218, s.6, https://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2018/K_105_18.PDF, dostęp 3.05.2025.

³ Ustawa z dnia 14 grudnia 2016 roku, Prawo oświatowe (Dz.U. 2024, poz.737), Art. 35.

¹¹ Iga Ranoszek-Bieńkowska, X = pomarańczowy królik, czyli o Meret Oppenheim, 24.07.2022, https://niezlasztuka.net/o-sztuce/x-pomaranczowy-krolik-czyli-o-meret-oppenheim/, dostep 3.05.2025. 

Regulamin Sklepu i Polityka Prywatności